Otóż, proszę Państwa, wydaje się być czymś oczywistym, że każdy z wykonawców muzyki, ma tylko dwie alternatywy występowania: albo sam, solo, albo z kimś, czyli w zespole. Innych alternatyw nie widzę. Solo, to oczywiście wtedy, kiedy sam jeden realizuje całe dzieło muzyczne, wszystkie jego elementy; z kimś, to wtedy kiedy realizuje dzieło wspólnie, w zespole, z wszystkimi konsekwencjami takiego układu. Kiedy gra solo, jest zamknięty w swoim wyłącznym świecie; kiedy gra z kimś, przebywa wraz z bliźnim w mistycznym świecie wspólnego wykonywania muzyki.
W moim odczuciu, podstawowym, najprostszym elementem grania zespołowego jest duet. To w nim zawarte są wszystkie kardynalne wskazania współpracy z drugim wykonawcą, zarówno te profesjonalne jak i psychologiczne. Wszystkie inne, te bardziej liczne układy od tria poczynając a wielkiej orkiestrze symfonicznej kończąc, wspierają się na fundamencie tego układu podstawowego.
Najbardziej powszechną formą duetu wydaje się być duet z fortepianem. Wszystkie inne, typu dwa instrumenty orkiestrowe, np. dwoje skrzypiec lub skrzypce z wiolonczelą, albo dwoje śpiewaków a capella, pojawiają się bardzo rzadko. Stąd właśnie nasze pragnienie promocji idei duetu z fortepianem.
Wciąż istnieje i nawet ma się całkiem dobrze postrzeganie duetu z pianistą, jako układu solisty z akompaniatorem. Nie zdarza się to w przypadku duetu dwu instrumentów, wspominanych skrzypiec z wiolonczelą, aby np. wiolonczelista był postrzegany jako akompaniator skrzypka, lub na odwrót. Mało tego, nawet klawesynista lub organista grający ze skrzypkiem nie jest określany mianem akompaniatora.
Od zawsze, od studenckich czasów, postrzegałem pianistę grającego z instrumentalistą lub śpiewakiem jako pianistę, nigdy jako akompaniatora. Zawsze we dwóch lub we dwoje wykonywali jeden utwór, dla dwu muzyków, z których jeden był instrumentalistą lub śpiewakiem, a drugi pianistą, nie akompaniatorem, bez względu na to, czy chodziło np. o sonaty czy o prostą pieśń Moniuszki. Relacje pomiędzy wykonawcami zawsze postrzegałem jako relacje pomiędzy dwoma niezależnymi, w pełni odpowiedzialnym artystami, oparte na idei partnerstwa i sojuszu, współodpowiedzialnymi za jakość wykonania. Ich ważność wynikała ze struktury dzieła a nie z pozaartystycznego, apriorycznego uprzywilejowania lub subordynacji drugiego, jak to ma miejsce w układzie solista-akompaniator.
Głównym celem Konkursu, oprócz ewidentnie profesjonalnego, jest właśnie kontynuowanie promocji idei partnerstwa, oraz skupionych jak w soczewce fundamentalnych prawideł wspólnego wykonywania muzyki w układzie duetowym. Jestem w pełni świadom, że idea ta ma charakter unikatowy, zwłaszcza w proponowanej przez nas wersji uniwersalnej, kiedy duet traktuje się jako pojęcie ogólne i nadrzędne, a nie ograniczone np. do duetów skrzypce z fortepianem, lub głos z fortepianem. Tu, jakby na marginesie muszę wspomnieć, że za tego typu konkursami potrafi się kryć, mimo wszystko, zakamuflowana mniej lub bardziej wyraźnie idea śpiewu z akompaniamentem. Nawet we wiedeńskim, schubertowskim, tzw. konkursie duetów śpiew-fortepian, organizatorzy anonsują w regulaminie, że jeśli śpiewak pojawi się na konkursie bez pianisty, to wtedy organizatorzy zapewnią mu akompaniatora (sic!).
Każdy z Państwa będzie, co oczywiste, oceniać według własnych kryteriów. Korzystając z formalnego przywileju bycia przewodniczącym Jury pragnę tylko Państwu powiedzieć, jakimi kryteriami będę się osobiście kierować. Otóż głównym i naczelnym kryterium, będzie partnerstwo pomiędzy wykonawcami. Ich indywidualną jakość profesjonalną będę oczywiście brać pod uwagę, ale tylko jako wartość dodatkową. O ocenie stylu wykonania i jego walorów estetycznych nawet nie wspominam, jako o czymś niemal samo przez się zrozumiałym.
Staraliśmy się tak skomponować skład Jury, aby tworzyło możliwie kompletny zakres kompetencji. Obok pianistów są śpiewacy, instrumentaliści, jest krytyk muzyczny i impresario. Przyznam, że nie widzę innej, bardziej pojemnej opcji. Jako autor regulaminu Jury, zachowuję pełną świadomość, że idealny regulamin ocen w tak niewiarygodnej dziedzinie jak sztuka, po prostu nie istnieje. Bez akceptowania konsensusu, chyba nie udałoby się w ogóle skompletować jury oceniającego sztukę. Zaproponowałem, w oparciu o moje wręcz niepoprawne i niekorygowalne zaufanie do innych, aby jurorzy mogli głosować na swoich uczniów a także, żeby nie okaleczeć wyników o eliminowanie ocen skrajnych. Propozycje te będą poddane głosowaniu. Wola większości zadecyduje o wyborze.
Generalnie, uważam ten regulamin nie jako kodeks albo dekalog, lub coś pokrewnego. Jest to narzędzie, którym będziemy się posługiwać, wolni od alienacji wszelkiego autoramentu i od zniewolenia. Dominantą zawsze będzie Człowiek, czyli my a nie stworzone przez nas narzędzie. Nawet jeśli się pomylimy w ocenach, to my sami będziemy za to odpowiedzialni, bez uwłaczającego zasłaniania się literą regulaminu. W sytuacjach tego wymagających, będziemy rozmawiać, dyskutować, nawet się spierać w poczuciu pełnej wolności wypowiedzi, bezpieczni od obawy, że cokolwiek powiemy może zostać użyte przeciwko nam.
Życzę nam wszystkim trafnych wyborów, spełnionych prognoz i wielu pięknych przeżyć konkursowych.
Jerzy Marchwiński
1 lutego 2012, UMFC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz