środa, 31 marca 2021

Garść refleksji o płycie CD: Żeleński-Szeluto-Fitelberg, nagranej przez: Michała Francuza – fortepian, Joannę Konarzewską – skrzypce i Rafała Kwiatkowskiego – wiolonczela, dla „Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów”.

 Prof. Jerzy Marchwiński

·       Będą to wyłącznie REFLEKSJE, ponieważ nie jestem ani teoretykiem, ani muzykologiem, krytykiem lub recenzentem. Przed dysfunkcją prawej ręki, byłem niegdyś artystą- wykonawcą. Dla mnie, ocena artysty przez artystę, ma w sobie element nietaktu. REFLEKSJA, zapewnia wolność i przestrzeń wypowiedzi.

·       Bardzo też sprzeciwiam się i szczerze nie lubię określenia kameralny, kameralistyka, kameralista. Przynależą one, według mnie, do przeszłych pojęć muzyki realizowanej w salonach, na dworach szlacheckich i arystokratycznych, a aktualnie, używane są powszechnie dla określania muzyki wykonywanej przez niewielkie zespoły, głównie instrumentalne.

·       W moim pojmowaniu, istnieją tylko dwa sposoby[JM1]  wykonywania muzyki: solowy (indywidualny, w którym jeden wykonawca realizuje sam, wszystkie elementy składowe muzycznego dzieła), i zespołowy, w którym uczestnicy wykonują tylko niektóre elementy dzieła, stworzone i zdeterminowane przez kompozytora. (Oczywiście, ostatecznym celem wykonywania zespołowego, jest świadomość uczestniczenia przez wszystkich muzyków w realizacji całego utworu, np. bez względu na to, czy jest to wiodąca narracja, czy zwyczajny Bas Albertiego. Mam w pamięci genialną realizację Basu Albertiego przez Marthę Argerich, kiedy jej tzw. „solista”, brzmiał przy niej jak marny wyrobnik).

·       Płyta z Triami, jest wyśmienita pod każdym względem: doboru repertuaru, mistrzowskich wykonawców, w pełni dojrzałych, samodzielnych artystów. Ich wykonawcze partnerstwo, jest doprawdy imponujące!

·       Ogromną radość sprawiają mi zawsze nagrania polskiej muzyki, tej obudzonej z letargu archiwów. Jestem zanurzony w zachwycie nad polską Sztuką, nie tylko muzyczną, naszą, rodzimą. Organicznie nie znoszę klasyfikowania przez porównania. W moim postrzeganiu, wszystko ma swój walor. Sztuka, podobnie jak pejzaż, ma swoje unikatowe piękno, Dolomity swoje, Pieniny, swoje; Polskie Tria z przedstawionej mi płyty dzieją się w swoim klimacie, Tria np. Brahmsa, w swoim.             

·       Do rozpaczy doprowadzają mnie skandaliczne zabiegi twórców z chorą wyobraźnią, którzy w imię fałszywie pojętego sukcesu, dopuszczają się wiedeńskich, haniebnych zabiegów na moniuszkowskim arcydziele narodowego piękna, w imię przypodobania się kosmopolitycznym gustom i wrażliwości. Uważam że, światu zdałoby się pokazywać po prostu żywe piękno naszej Sztuki, zamiast usiłować niepotrzebnie i nieskutecznie kokietować zachodnich, zdegenerowanych decydentów.

·       Peter Schreier, jeden z najznakomitszych, niemieckich śpiewaków XX wieku, powiedział red. Weberowi publicznie, że Moniuszkowski „Znasz-li ten kraj”, jest najpiękniejszą muzyką jaka została napisana do arcydzieła Goethego! Ale trzeba ją najpierw usłyszeć w mistrzowskim wykonaniu!

·       Na Konkursie w Tuluzie, Jury wypowiedziało się do mnie, że po raz pierwszy usłyszeli Arię Jontka, która wprawiła ich w szczery zachwyt; utwór i wykonanie. Przepraszam, to jest droga!

·       Do końca życia nie zapomnę gigantycznego sukcesu recitalu Andrzeja Hiolskiego, z moim, skromnym udziałem, w siedzibie UNESCO w Paryżu, z repertuarem wyłącznie polskim, zaakceptowanym pomimo wątpliwości organizatorów i polskich i oenzetowskich.

·       Generalnie, płyta z Triami jest z „najwyższej półki”. Pochwała dla Instytutu Muzyki i Tańca!

·       Trochę mnie zasmuciło, że w znakomitym, skądinąd, booklecie, nie znalazłem nazwisk ekspertów technicznych od nagrywania, artystów od urody dźwięku i dynamiki. Tak, tak, upominam się o nich!  W dorobku mam sporą liczbę nagranych płyt i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że wprawdzie za fortepianem siedział jeden, a drugi, w reżyserce, za konsoletą, ale nie waham się ich obu nazwać artystami, z całym oczekiwaniem partnerstwa. Z niektórymi, sesja nagraniowa była permanentną udręką i niepokojem, z drugimi - uskrzydlająca radość i komfort wspólnego kreowania. (Nomina sunt odiosa!).

           (prof. Jerzy Marchwiński)

 [JM1]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz