Chopin vs Rossini
Jest to
moja refleksja na wskroś osobista, właściwie na mój prywatny użytek. Z powodu
braku zamiłowania do muzykologiczno-teoretycznych poszukiwań, być może nie
natrafiłem na podobny do niej ślad…
Nie
chodzi też w tej refleksji o jakiś rodzaj porównywania, do czego – na każdy
temat – mam niechęć wprost organiczną. Po prostu: dwaj geniusze, każdy
odmienny, których w mej jaźni skojarzyła ze sobą ich drastyczna rozbieżność.
Chopin,
którego niemal każda nuta, każda fraza, pełna jest smutku, zadumy, żalu, często
bólu, tęsknoty, dramatu, tragedii, rozpaczy. Nawet w najbardziej pogodnym Preludium F-dur, pojawia się w
zakończeniu niespodzianie nierozwiązana septyma, która niepokojąco zaciemnia
obraz sielanki. W muzyce Chopina słyszę wielki autentyzm, a właściwie powagę.
Nawet Scherza,
dalekie od żartu, pełne są troski i filozoficznej zadumy.
A
Rossini? Toż to czysta afirmacja życia! Nawet w najbardziej dramatycznych
sytuacjach – takiego choćby Tankreda – pobrzmiewa zachwyt nad życiem. Nie wiem
– i nawet nie chcę wiedzieć – czy jest to cecha osobnicza Rossiniego, czy może
także właściwość śródziemnomorska? Bywając z dziełem Rossiniego, nie mogę się
uwolnić od obecności aktorstwa. Niemal wszystko ma cechy teatralne, a bohaterowie
jakby z przymrużeniem oka do odbiorcy wydaje się mówią: „Nostre lagrime sono false!”. Nie jest to przypadek Chopina,
którego łzy są prawdziwe, pełne goryczy i bólu.
I tak
właśnie, od bardzo już dawna, skojarzyli mi się ci dwaj geniusze. Właśnie ze
sobą, z nikim innym. Wiem, wiem, nic z tego dla nikogo nie wynika. Chociaż –
może dla wykonawcy, zwłaszcza zaś tego, w którego kreowaniu własnej identyczności
biorę udział jako pedagog, mistrz, opiekun – tego rodzaju dywagacje mogą się
przekładać na korzystny niuans wykonawczy?
Nie wiem, albo raczej na własny użytek wiem, że tak. Bo charakter
i los twórcy, w niepojęty sposób zaklęty jest w jego dziele. Los i charakter
jakiegoś Chopina, Rossiniego, czy innego Szostakowicza – jest przecież cały w
ich muzyce.
Chopin
vs Rossini
This is a very personal reflection made practically
for my own private use. As I am not particularly fond of musicological theory research, I have not yet spotted
a similar trail of thought anywhere.
I do not intend to make comparisons of any sort, as I have always
found them inherently disgusting, regardless of their object. Let's take it at the face value: those two
people are geniuses whom my mind has correlated because they differ so
dramatically from each other.
Chopin... with every note, every phrase of
his music full of melancholy, reverie, sorrow, and even pain, longing, drama, tragedy and
despair. Even his most cheerful piece,
Prelude in F major ends in an unexpectedly unresolved seventh which ominously
beclouds the idyllic vision. For me,
Chopin's music sounds profoundly
authentic and, in fact, sombre. Even his
Scherzos,
long way away from a jest, are
filled with concern and philosophical pensiveness.
And Rossini? What a pure affirmation of
life! Even the most dramatic
circumstances – just consider Tancredi – tingle
with the awe of life. I do not know – and I even do not wish to know –
whether it was a trait of Rossini's
personality, or a Mediterranean
feature? In my encounters with Rossini's
work, I have never been able to disregard its histrionic quality. Almost
everything is theatrical there, and the characters almost wink at the
spectators as if saying „Nostre lagrime
sono false!”. This is such a far cry
from Chopin whose tears are true,
bitter and full of agony.
And so I
have been associating those two geniuses with each other for quite a
long time. One with the other and with
nobody else. I am very well aware that nothing more than this is forthcoming
from this notion for anyone. Or perhaps
it might, just for performers. Particularly for those who rely on my
participation in creating their own identity
as their teacher, master and tutor. Perhaps
such divagations might beneficially translate into nuances of their
performance?
This I do not know, or rather I do, but
only in private. It seems that the character and fates of a
creator are sealed in his work in a way which defies comprehension. The fates and characters of some Chopin,
Rossini or some other Shostakovich truly are all there, in their music.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz