Dnia 4 marca
1993 w Bibliotece Polskiej w Paryżu, odbyło się spotkanie z Witoldem
Lutosławskim, z okazji jego osiemdziesiątych urodzin, organizowane przez Stowarzyszenie
Polskich Artystów Muzyków we Francji, które powstało z mojej inicjatywy, i któremu
wówczas przewodniczyłem.
Na otwarciu
tego Spotkania wygłosiłem tekst, którego polskie tłumaczenie i francuski
oryginał załączam.
Proszę Państwa.
W
imieniu Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków we Francji, witam Państwa
serdecznie w salonach Biblioteki
Polskiej w Paryżu.
Dzisiaj
mamy honor gościć Pana Witolda Lutosławskiego, wybitnego polskiego kompozytora,
jednego z największych twórców kultury światowej naszego wieku, który obchodzi
w tym roku osiemdziesiątą rocznicę urodzin. Z tej okazji odbywa się wiele
uroczystości w całym świecie. Organizując dzisiejszy wieczór muzyczny,
pragniemy złożyć skromny hołd temu, który jest Honorowym Przewodniczącym
naszego Stowarzyszenia.
Pragnę
wyrazić Panu Witoldowi Lutosławskiemu głęboką wdzięczność za to, że zgodził się
poświęcić nam odrobinę swego jakże cennego czasu.
Muszę
Państwu wyznać, że przygotowując te kilka słów mojego wystąpienia, byłem nieco zakłopotany. Mogłem wszak pokusić
się o naszkicowanie sylwetki Pana Witolda Lutosławskiego w sposób
„teoretyczno-muzykologiczny”, albo przedstawić moją wizję osobistą, tak jak
postrzegam go jako twórcę i człowieka.
Proszę
mi wybaczyć, że wybrałem drugą możliwość. Istnieje przecież wiele artykułów o
kompozytorze we wszystkich encyklopediach, nie tylko muzycznych, a rozprawy
teoretyczne chyba lepiej zostawić ekspertom.
Proszę
Państwa, podobnie jak siedem różnych kolorów tworzy jedno światło, obraz
Witolda Lutosławskiego, który noszę w umyśle i w sercu, jest organiczną jednością złożoną z licznych
wartości. Postrzegam ich również siedem.
Pierwszą
z tych wartości jest wykształcenie. Zarówno pianistyczne jak i kompozytorskie,
otrzymane w całości w Polsce. Stanowi to kolejny, cenny przykład, że podobnie
jak Chopin, genialny uczeń nie ma żadnej potrzeby biegania po świecie w
poszukiwaniu mistrza.
Druga
wartość, to język muzyczny – ciągle ewoluujący w połączeniu z indywidualnym rozwojem
i poszerzającą się świadomością. Każdy etap tej ewolucji znaczony jest dziełami
wartościowymi i pięknymi: Koncert na Orkiestrę, Muzyka Żałobna, Gry Weneckie,
Paroles Tissées, a także Symfoniami, Kwartetem, Koncertem Wiolonczelowym i
Koncertem Fortepianowym, Partitą, Łańcuchem I, II i III. Ujawnia się w nich
twórca, który doskonale panuje nad treścią i formą oraz wszystkimi innymi
problemami profesjonalnymi. Zawsze artysta panuje nad warsztatem; nigdy na
odwrót.
Trzecia
wartość, to mądrość. Wprawdzie muzyka jest par
excellence asemantyczna, ale może
mówić - unikając dosłowności ocen - wzniośle, mądrze, pięknie, lub na odwrót,
pospolicie, banalnie, trywialnie. Z dwunastu dźwięków, zawsze tych samych,
które my Europejczycy mamy do swej dyspozycji, jedni tworzą arcydzieła, inni
produkują kicze.
Pan
Witold Lutosławski, dzięki swemu doskonałemu językowi muzycznemu, mówi nam swą
prawdę o świecie i człowieku. Robi to w sposób myślący, głęboki, subtelny,
przyjazny. Proszę spojrzeć na przykład Koncertu Wiolonczelowego. Jest to dialog
muzyczny pomiędzy solistą i zespołem, który w mistrzowski sposób skierowuje nas
na inny dialog, pomiędzy jednostką i zbiorowością. Od pierwszego usłyszenia
tego dzieła byłem porażony siłą wyrazu ostatniego sola wiolonczeli, dramatycznym
pytaniem o sens tego dialogu, o sens samego życia.
Czwarta
wartość, to charakter apolliński. Piękno klasyczne, niewypowiedziane. Los
łaskawy obdarzył szczodrze współczesną Polskę, dając nam muzycznego Apolla i
Dionizosa. Od Antyku, jakże absurdalne i daremne są dysputy wokół domniemanej
wyższości jednego czy drugiego: przecież Apollo i Dionizos są obaj wielcy, są
różni. Pan Witold Lutosławski jest Apollem polskiej muzyki.
Wartość
następna, to otwartość profesjonalna. Ten Twórca nigdy się nie zamykał w wieży
z kości słoniowej swego studia, lecz brał czynny udział – jakże znaczący – w
pracach rozmaitych organizacji światowych włączając w to ONZ, a na naszym
szacownym Związku Kompozytorów Polskich poczynając.
Szósta
wartość jest związana z poprzednią: to patriotyzm. Nie krzykliwy,
manifestowany, natarczywy, lecz prawdziwy, głęboki, poważny. Patriotyzm ten
nakazywał mu bronić polskości podczas nocy nazistowskiej okupacji, chronić
godność człowieka i tożsamość kulturalną narodu pod komunistycznym reżimem.
Ostatnia
wartość, i nie najmniejsza, to wspaniałomyślność. Pan Lutosławski potrafi
niezwykle dyskretnie przyjść z pomocą tym, których choroba wymaga
nadzwyczajnych wysiłków i kosztów, a także tym , których młodość i talent
oczekują wsparcia dla pełnego rozwoju.
Proszę
państwa, tak właśnie postrzegam postać Pana Witolda Lutosławskiego. Jestem
nieskończenie szczęśliwy, że mam honor osobiście życzyć tu obecnemu Mistrzowi,
aby przez wiele lat w dobrym zdrowiu i
niewyczerpanej wenie twórczej obdarowywał nas bogactwem nowych dzieł, których
oczekujemy wszyscy.
A
teraz, miejsce dla muzyki…muzyki Witolda Lutosławskiego
(Jerzy
Marchwiński, 4 marzec 1993
Biblioteka
Polska, Paryż)
Mesdames et Messieurs,
Au nom de l’Association
des Artistes Musiciens Polonais en France, je vous souhaite à tous la bienvenue dans ces salons de la Bibliothèque
Polonaise.
Aujourd’hui nous avons
l’honneur d’accueillir Monsieur Witold Lutosławski, l’éminent compositeur
polonais, un des plus grands créateurs de la culture mondiale de ce siècle. Il
fête cette année son quatre-vingtième anniversaire, prétexte à de nombreuses
manifestations à travers le monde. En organisant une soirée musicale, notre
Association entend contribuer modestement aux hommages ainsi rendus à celui qui
est son Président d’honneur.
J’aimerais exprimer à
Witold Lutosławski ma profonde gratitude pour avoir bien voulu accepter de nous
consacrer un peu de son temps si précieux.
Mesdames et Messieurs, je
dois avouer que j’étais assez perplexe en préparant les quelques mots à
prononcer ici. Je pouvais tenter soit d’esquisser une silhouette
"théorico-musicologique" de Monsieur Witold Lutosławski, soit de vous
communiquer la vision personnelle que j’ai de lui en tant que créateur et en
tant qu’homme.
Veuillez m’excuser d’avoir
choisi la seconde solution. Il existe des articles sur le compositeur dans
toutes les encylopédies (pas seulement musicales) ; quant aux discours
théoriques, mieux vaut les laisser aux spécialistes.
Mesdames et Messieurs,
tout comme la lumière blanche est composée de sept couleurs différentes, de
même l’image de Monsieur Witold Lutosławski que je porte dans mon coeur et dans
mon esprit est une unité organique elle-même composée de plusieurs valeurs.
J’en perçois précisément aussi sept.
La première de ces
valeurs, c’est l’éducation. Aussi bien
celle du pianiste que celle de compositeur, fondamentale et unique, elle s’est
faite en Pologne pour sa quasi-totalité. Autre exemple, après Chopin, de ce qu’un
élève génial n’a nul besoin de courir le monde à la recherche de ses maîtres.
La deuxième valeur, c’est
le langage – en permanente évolution à raison de l’épanouissement individuel et
de l’élargissement de la connaissance. Chaque étape de cette évolution est marquée
par des œuvres, précieuses et belles : Concerto pour orchestre, Musique
funèbre, Jeux vénitiens, Paroles tissées, mais aussi les Symphonies, le
Quatuor, les Concertos pour violoncelle et pour piano, Partita, Chaîne 1, 2 et
3. S’en dégage un créateur qui domine la matière autant que la forme, ainsi que
les autres problèmes du métier. C’est toujours l’artiste qui maîtrise sa
palette, et non pas le contraire.
La troisième valeur est la
sagesse. La musique, art "a-sémantique" par excellence, peut parler
(à sa façon, qui pour l’essentiel échappe aux qualifications) de manière
élevée, sage, belle, ou à l’inverse médiocre, banale, triviale. A partir des
douze sons, toujours les mêmes, que nous autres Européens avons à notre
disposition, certains créent des chefs d’œuvre, d’autres fabriquent du kitsch.
Monsieur Witold
Lutosławski, grâce à un langage musical parfait quant à la forme et au métier,
nous expose sa vérité sur le monde et sur l’homme ; il nous parle pensif,
profond, subtil, bienveillant. Prenons l’exemple de son Concerto pour violoncelle. C’est un dialogue musical entre soliste
et ensemble, qui de façon magistrale nous fait prendre conscience d’un autre
dialogue, celui-là entre individu et collectivité. Dès la première écoute de
l’œuvre, j’ai été frappé par la force expressive du dernier solo du
violoncelle, qui s’interroge sur la signification de ce dialogue et même sur le
sens de la vie.
La quatrième valeur, c’est
le caractère apollinien. La beauté classique, ineffable. Le destin a bien voulu
combler la Pologne contemporaine, nous donnant en musique et Apollon et
Dionysos. Depuis l’Antiquité, absurdes et vaines ont été les disputes autour de
la prétendue supériorité de l’un ou de l’autre : Apollon et Dionysos sont
distincts. Monsieur Witold Lutosławski est l’Apollon de la musique polonaise.
Valeur suivante :
l’ouverture professionnelle. Cet homme a toujours déserté sans état d’âme la
tour d’ivoire de son studio pour participer
- de façon ô combien significative – aux travaux des organisations
mondiales, en commençant par notre respectable Union des Compositeurs Polonais.
La sixième valeur est liée
à la précédente : c’est le patriotisme. Non pas criard, affiché, importun,
mais authentique, profond, sérieux. Ce patriotisme qui lui faisait défendre la
polonité pendant la nuit de l’occupation nazie, et l’a aidé à préserver la
dignité de l’homme et l’identité culturelle de la nation sous le régime
communiste.
Dernière valeur, et non la
moindre, sa générosité. Il sait venir discrètement en aide à ceux dont la santé
nécessite des soins constants, tout comme à ceux qui – jeunes et pleins de
talent – méritent le soutien.
Mesdames et Messieurs,
c’est ainsi que je vois Monsieur Witold Lutosławski. Je suis infiniment heureux
d’avoir l’honneur de souhaiter en personne, au Maître ici présent, de
nombreuses années de bonne santé et de veine créative, riches d’œuvres
nouvelles comme nous en attendons tous.
Et maintenant place à la
musique… la musique de Witold Lutosławski !
(Jerzy Marchwiński, 4 Mars 1993,
à la Bibliothèque Polonaise de Paris)
(Nie skrywam, ze odczuwałem ogromną tremę
przed odczytaniem mojego tekstu niemal dokładnie w twarz Witolda Lutosławskiego,
który, jako gość honorowy i bohater Spotkania siedział w pierwszym rzędzie,
zaledwie kilka metrów przede mną. Ale w istocie, to nie dystans był przyczyna
mojej tremy. Była nią niepewność reakcji Mistrza na moją dość nietypową ideą
postrzegania jego osobowości i twórczości, porównanie apollińsko-dionizyjskie w
szczególności. Z ulgą obserwowałem kątem oka reakcję na twarzy Pana Witolda. Była
to rekcja sympatii, rozumienia i jakby zachęty do kontynuowania. Słowa
jego podzięki po zakończeniu wieczoru napełniły mnie szczerą radością. Musiał
chyba być zadowolony, skoro niedługo potem zaprosił mnie do jury krajowego, młodzieżowego konkursu
poświęconego jego twórczości.
Miałem przywilej uczestniczenia w kilku
spotkaniach z Mistrzem, z których jedno zapadło mi w pamięci szczególnie głęboko.
Zwróciłem się był do niego z prośbą o krótkie spotkanie, podczas którego zamierzałem
przedstawić mu wielką prośbę naszego Stowarzyszenia, o przyjęcie pozycji
Honorowego Przewodniczącego Stowarzyszenia Polskich Artystów Mużyków we
Francji. Pozytywna odpowiedź była natychmiastowa. Zapewnił mnie o swoim
wzruszeniu i przywileju, upoważnił do ewentualnego wykorzystania jego nazwiska
dla aktywności Stowarzyszenia i prosił jedynie, żeby go nie angażować czasowo, ponieważ
ma go bardzo niewiele.
Nasze spotkanie odbyło się w domu Państwa
Lutosławskich o 16:00. Spodziewałem sie, ze potrwa kwadrans lub pół godziny. Jakaż
była moja radość i zdumienie, kiedy Pan Witold zaczął ze mną rozmawiać o
muzyce, pokazywać projekty swoich nowych utworów, kiedy sam zaczął je grać na
fortepianie. Z oczywistych względów czułem się trochę jak szeregowiec, który uczestniczy
w rozmowie z marszałkiem, ale on sam sprawiał wrażenie, że traktuje mnie niemal
jak równego partnera, z uwagą słuchając moich osobistych refleksji. Jedyne,
czego wtedy serdecznie żałowałem to fakt, że nie miałem ze sobą jakiegoś urządzenia
do nagrywanie tego niezapomnianego wydarzenia, jednego z najbardziej niezwykłych
mojego życia.).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz