The Collaborative Pianist vs The Collaborative Partner (polish)
·
W krajach angielskojęzycznych od dość dawna
kultywuje się określenie The Collaborative Pianist, w założeniu, zastępujące
dotychczasową hegemonię określenia akompaniator.
·
Jest to niewątpliwie pozytywny krok w kierunku
postępu, wobec wieloletniego zacofania określającego pianistę, który wykonuje z
drugim wykonawcą, właśnie pojęciem akompaniator, bez względu na
repertuar. Zresztą, echo tych absurdów przebrzmiewa do dzisiaj, nawet w
ewidentnych światowych centrach. Jeszcze zaledwie kilka lat temu usłyszałem w
Nowym Jorku słowo akompaniator, wobec pianisty, który brał udział w
graniu Kwintetu Fortepianowego!
·
Wyznaję, że sprzeciwiam się pojęciu The Collaborative
Pianist, a absolutnie optuję za The Collaborative Partner. W Collaborative
Pianist, brzmi mi zakamuflowana usługa w jedną stronę, którą pianista jest
obowiązany świadczyć współwykonawcy. W The Collaborative Partner, lub
raczej The Collaborative Partnership, układ pomiędzy wykonawcami
funkcjonuje w relacji wzajemnej. W moim postrzeganiu, dwie fundamentalne
relacje pomiędzy ludźmi, we współżyciu czy w działaniu, funkcjonują twórczo, jedynie, jeśli są wzajemne. Jest to przyjaźń i partnerstwo. Nie jestem w stanie
wyobrazić sobie przyjaźni lub partnerstwa w jedną stronę. Byłyby to relacje
krzywe i fałszywe. (A może są?). Niestety, podczas półwiecznego związku z zespołowym
graniem z udziałem fortepianu, ani razu nie natrafiłem na, moim zdaniem,
jedynie słuszne określenie współpracujący wykonawca, dla relacji z
pianistą (Collaborative co-performer), czyli, The Collaborative
Singer, (violinist, cellist, etc.). A
ponieważ The Collaborative Pianist jest niewzajemny, to być może jego
skutek jest również skrzywiony i fałszywy?
·
W moim odczuciu, The Collaborative Partner,
jest jedyną najbardziej kreatywną relacją pomiędzy pianistą i partnerem, bez
względu na to, czy jest to instrumentalista, czy śpiewak. Nigdy nie miałem problemu
ze świadomością, że istnieją utwory dla dwu wykonawców, ale nie utwory dla solisty
i akompaniatora. Walor wykonania utworu skomponowanego nie dla jednego muzyka zależy od profesji i zdolności wykonawcy. W Chopinowskim Polonezie na wiolonczelę i
fortepian, ten tzw. akompaniament fortepianu, grany przez Marthę, autentycznie
ustawia na drugim planie wiodący element wiolonczeli Mischy. Jest to
niewątpliwie tajemnica talentu.
· Zdarzyło
mi się trafić na kpinę ze strony amerykańskiego autora, wobec oczekiwania, moim
zdaniem całkowicie słusznego, że śpiewak ma obowiązek współpracy z pianistą w równym
stopniu jak pianista ma obowiązek współpracy ze śpiewakiem. Bo ma, proszę szanownego Autora, nawet już od
samego początku Pieśni! Udawało mi się bez specjalnego wysiłku przekonać
studentów, albo już tych uczestników master classes, że pieśń nie zaczyna
się od śpiewu, tylko od pianisty. Doprawdy, jeszcze nie usłyszałem, aby Gute Nacht
zainicjował pianista, nie śpiewak, nawet jeśli jeden z nich był Alfredem a drugi
Dietrichem.
· W moim odczuciu, The Collaborative Pianist w
duecie pełni funkcję praktyczną, wspierającą wykonawcę-niepianistę; The
Collaborative Partner, bierze bezpośredni udział w kreowaniu artystycznym.
· Wprawdzie zdaję sobie sprawę, że szkicowany tu temat
nadawałby się, no, może nie na trylogię, ale co najmniej na esej lub felieton, zdecydowałem
jednak posłużyć się mą ulubioną formą kompaktu. Same fakty i refleksje, bez
literatury. A poza tym, wciąż mi brzmi echem staropolskie, „Mądrej głowie dość
dwie słowie”.