Prof.
Jerzy MARCHWIŃSKI
Rejowiecka
17A
PL 04-897 WARSZAWA
Tel/Fax:
(+48-22) 872 1500
Mob: (+48) 601 235
576
Blog:
jerzy-marchwinski. Blogspot.
Kilka osobistych refleksji na kanwie Sesji
Naukowo-Metodycznej PARTNERSTWO W MUZYCE, w Licheniu, 19-21 września
2019.
Drodzy,
Szanowni Państwo!
1. Rozpoczynam od
podziękowań prof. Andrzejowi Chorosińskiemu za zaszczytne zaproszenie mnie jako
gościa honorowego tej unikatowej, ważnej Sesji. Muszę Państwu wyznać, że znam Profesora
od wielu dziesięcioleci i miałem możność z podziwem obserwować, jak zawsze
dominantą jego aktywności była troska o Sztukę, o walor artystyczny, nawet we wszelakich
zawiłościach dziejącej się rzeczywistości.
2. Profesor Chorosiński
jest arcymistrzem organów, tego unikatowego instrumentu. W moim postrzeganiu, wyjątkowość
organów jest jakby podwójna. Z jednej strony, jest to cudowny, niezwykły
instrument muzyczny, z całą swą specyfiką i charakterem; z drugiej, jest to
instrument w służbie transcendentnej strony ludzkiego losu, przez swój
wielowiekowy związek z religią.
3. Religia, szczególnie chrześcijańska,
zawsze manifestowała swą głęboką, naturalną potrzebę sztuki i piękna, w
architekturze, malarstwie i właśnie, w muzyce. Ta obecność muzyki ujawniała się
chyba w każdym odcieniu religijnej potrzeby, w radości, żałobie, modlitwie, uniesieniu,
weselu i dramacie. Asystowała od dawna w towarzyszeniu, a właściwie, w partnerowaniu
śpiewom oraz dialogowi z wiernymi.
4. W moim osobistym
kryterium, postrzegam walor sztuki w amplitudzie, która zawiera się pomiędzy
kiczem i arcydziełem. Z przekonaniem twierdzę, że w historii chrześcijaństwa,
udział sztuki był, na szczęście, o wiele bliżej arcydzieła, niż kiczu.
Malarstwo, rzeźba, architektura, swym pięknem wciąż zatykają dech w piersi; świątynie,
obrazy, plafony, piety a w muzyce, antyfony, chorały, responsoria, hymny, w znakomitej
większości wydają się być czystą modlitwą. Nawet dla tych, którzy jak ja, nie utożsamiają
się z żadną religią.
5. Jak już wspomniałem,
w moim postrzeganiu problem organów, ma zdecydowanie podwójny charakter. Z
jednej strony, jest to przypadek każdego instrumentu muzycznego, mniej lub
bardziej skomplikowanego i oryginalnego, z drugiej strony, jest to preferowany
instrument w służbie kultu, religii, wiary, ducha. Nie skrywam, że aspekt
czysto instrumentalny, profesjonalny, mniej mnie interesuje. Obawiam się nawet,
że nie wziąłbym udziału w Sesji poświęconej samym organom, albo nawet
fortepianowi, instrumentom smyczkowym lub dętym. Wydaje mi się to być problemem
dość zamkniętym, środowiskowym, wręcz ograniczonym. Natomiast, z ogromną
radością i zainteresowaniem potwierdziłem udział w aktualnej Sesji ze względu
właśnie na związek z kultem, z czynną obecnością organów w świątyni i w mistycyzmie
ceremonii. Zresztą, organy przecież doskonale odnajdują się i w Sali
koncertowej i w świątyni.
6. W niekłamany zachwyt
wprawiło mnie określenie ze scenariusza Sesji, Poszukiwanie piękna w
akompaniamencie liturgicznym. Dla mnie, jest to trafienie w samo sedno
przesłania tej Sesji. W nabożeństwach wprawdzie nie uczestniczę, co wcale nie
oznacza, że jestem od nich całkowicie izolowany. Ale niestety, niezmiernie rzadko
jest to dla mnie bliskie pięknu. Przy często nieznośnym brzmieniu marnych
elektronicznych instrumentów, nieporadność niektórych niedouczonych organistów
bywa trudna do wytrzymania i chyba raczej zachęca do ucieczki ze świątyni niż
do modlitwy. Niestety, niekiedy bardziej kojarzy mi się z kiczem niż arcydziełem,
nawet w eksponowanych transmisjach telewizyjnych. Bardzo rzadko, najczęściej w jakiejś
przypadkowej świątyni, usłyszeć mogę kompetentnego i utalentowanego mistrza
organów. Wtedy też, moje uniesienie sięga zenitu a szczęście, pełni.
7. Samo brzmienie,
dźwięk organów, budzi we mnie klimat uduchowienia, dziwnie połączonego ze
zmysłową przyjemnością. Niepodobieństwem byłaby próba uogólnienia zachwytu nad
tym brzmieniem, ale np. wspomnienie przypadkowego wejścia do Katedry Notre Dame — oczywiście przed jej zdewastowaniem przez okrutny los — pełnej nieprzytomnie
pięknej, muzycznej narracji właśnie oferowanej przez jednego z mistrzów organów
paryskiej świątyni, zrobiło na mnie wstrząsające, wręcz mistyczne,
niezapomniane wrażenie.
8. Jako główny cel i
sens aktualnego spotkania postrzegam przekazanie przez mistrzów, wiedzy i umiejętności
muzycznego know-how, jak mądrze i pięknie partnerować wierze, religii i
nade wszystko, wiernym. W moim przekonaniu, zresztą, Sesja zasługuje na miano sympozjum — czyli greckiej uczty, bardziej kojarzącej się ze Sztuką niż bliższy nauce
termin sesja. Jest też ogromnie cennym i ważnym, być może pionierskim
wydarzeniem w kierunku doskonalenia żywej obecności muzyki w dziejącej się
kościelnej rzeczywistości. Uważam również, że jest to ważny krok w kierunku
osiągnięcia mistrzostwa, perfekcji oraz wyeliminowania muzycznego dyletanctwa i
tandety ze świątyni.
9. Bo dla mnie, słuchacz
organów, nie jest zwyczajnym, filharmonicznym melomanem. To człowiek, którego
oczekiwanie muzyki znacznie przekracza potrzeby tradycyjnego słuchacza. Dotyczy
przecież, w założeniu, człowieka, który pragnie charakteru modlitwy, po którą przyszedł
do świątyni. Nie wolno, żeby muzyk mu w tej modlitwie przeszkadzał!
10. Inaczej postrzegam
partnerstwo pomiędzy dwoma muzykami, dwoma wykonawcami; inaczej pojmuję
szczególne, według mnie, docelowe, partnerstwo pomiędzy wykonawcą, tym, który
gra lub śpiewa oraz odbiorcą, czyli tym, który słucha i niekiedy również
uczestniczy w śpiewaniu. Jestem przekonany, że tego cudownego partnerstwa
pomiędzy mistrzem i słuchaczem, czyli organistą i wiernymi, można nauczyć i
kultywować. Zawsze zresztą, wszystkim moim studentom starałem się nade wszystko
wskazać, że muzyka, którą realizują swoimi umiejętnościami i talentami, ma
służyć nie im samym tylko tym, którzy jej łakną i na nią czekają. I to właśnie
jest dla mnie istota muzycznego partnerstwa pomiędzy wykonawcą i odbiorcą, w
tym wypadku, pomiędzy organistą i uczestnikiem nabożeństwa.
11. I teraz czas na codę
mojego krótkiego, licheńskiego preludiowania. Zwierzam się Państwu, że dla mnie
cel, którym się przez ponad pół wieku zajmowałem, zawsze była Sztuka, a nie
tylko wiedza i zwyczajna umiejętność. Obiektem, który mi się kojarzy z aktualną
Sesją, w której mam zaszczyt uczestniczyć jest również Sztuka, szczególnie w
sojuszu partnerskim z Wiarą.
12. Próbowałem przekonać
młodych, na ogół z bardzo, a nawet nieoczekiwanie dobrym rezultatem, że to,
czym my się zajmujemy, jest być może najpiękniejszym i najbardziej wzniosłym
owocem ludzkiego umysłu. To my, muzycy, niezależnie od wyposażenia w zdolności,
zostaliśmy obdarzeni wielkim przywilejem zajmowania się Pięknem i Sztuką, że jakby
niezależnie od zawirowań i manowców dziejącej się rzeczywistości możemy żyć w
twórczym luksusie podpowiedzianego przez Hipokratesa przekonania, że Ars
longa, vita brevis, że jak osobiście twierdzę — Sztuka nie jest ornamentem na
życiu. Jest Życiem samym.