O
Partnerstwie.
Proszę
Państwa.
Kanwą kilku refleksji o partnerstwie,
które zamierzam Państwu przedstawić, jest muzyczne partnerstwo. Spośród wielu
wspólnych działań, w wykonywaniu muzyki, partnerstwo jest – być może -
najbardziej klarownym i istotnym elementem warunkującym podstawę sukcesu.
Refleksje o partnerstwie muzyków wydają się być doskonałym obrazem partnerstwa
w zwyczajnym życiu. Postrzegam to zresztą jako jeden z dowodów na to, że sztuka
nie jest ornamentem na życiu, lecz życiem samym.
Dla prezentacji
mojego pojmowania partnerstwa wybrałem właśnie partnerstwo muzyczne, nie
dlatego, że sam jestem muzykiem, ale ponieważ w nim, spośród mnogości ludzkich
działań, jak w soczewce skupiają się wiodące cechy tej fascynującej idei, Jest
to więc jedynie pretekst do pokazania, czym właściwie partnerstwo jest lub
raczej, być powinno.
Ze względów
zrozumiałych nie będę używać dosłownych, muzycznych określeń. Ograniczę się do
sugestii, analogii i aluzji.
Postrzegam ideę
partnerstwa, po macoszemu traktowaną przez filozofów, pisarzy, poetów i
pedagogów, jako jedną z trzech kreatywnych, fundamentalnych więzi łączących
człowieka z człowiekiem. Te więzi to: miłość, przyjaźń i właśnie, partnerstwo.
O miłości wylano
hektolitry atramentu, o przyjaźni wydatnie mniej, a na wszystko, co dotychczas
się pojawiło o partnerstwie, wystarczyłby zaledwie atrament z niewielkiego
kałamarza.
Nie znalazłem żadnej,
znaczącej refleksji o partnerstwie ani w bibliotekach ani w Internecie. A
właściwie, wszystko na co trafiłem, to wyłącznie skrócone informacje o
partnerstwie w kontekście businessu. O zwyczajnym partnerstwie człowieka z
człowiekiem, które przecież stanowi skuteczny gwarant sukcesu współżycia i
współdziałania, ani słowa.
Mój prywatny katalog jest
listą podstawowych refleksji i wartości, które mogą dopomóc w zaistnieniu
udanego partnerstwa. Jakkolwiek refleksje mają charakter osobisty, ich treść
wydaje się być uniwersalna.
W The Encyclopedia
Britannica, hasło Partnership (Partnerstwo), brzmi następująco: “Partnership, voluntary association of two
or more persons for the purpose of managing a business enterprise and sharing
its profits or losses”, czyli: “Partnerstwo,
dobrowolny związek dwu lub więcej osób, którego celem jest prowadzenie
przedsięwzięcia oraz dzielenie jego zysków lub strat”.
Tak brzmi definicja
partnerstwa w tej, być może, najznakomitszej encyklopedii, jaka istnieje na
świecie. Właściwie, nic dodać, nic ująć. Wszystko jest powiedziane, zwięźle i
zrozumiale.
Ale niemal
natychmiast po jej lekturze wspomniała mi się wyborna, wyczytana u Abby Ebana
niezwykle mądra i ważna anegdota o dociekliwym uczniu, który zapytał rabina,
czy można w jednym zdaniu streścić całą Torę.
Oto odpowiedź, którą usłyszał z ust mistrza (podejrzewam, że okraszoną
nieco filozoficznym uśmiechem): „Of
course, yes. What is hateful to you, do not do to your neighbor. This is the whole Torah. The rest is commentary”, co w dowolnym
tłumaczeniu brzmi: ”Oczywiście, tak. Nie
czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. To jest cała Tora. Reszta, to komentarz”.
Odrobinę podobnie z
partnerstwem. Istota encyklopedycznej definicji ma wymiar jednego, krótkiego
zdania. Teraz miejsce na komentarz. Oczywiście, będzie to komentarz osobisty.
Nigdy nie ośmieliłbym się nawet na chwilę pomyśleć o jakimś komentarzu
uniwersalnym!
Zacznę od refleksji,
że partnerstwo, podobnie jak kultura i wszelkie kreatywne relacje pomiędzy
ludźmi, nie dzieje się samo. Wszystkie wymagają wysiłku, zaangażowania,
mądrości, wytrwałości, może też w pewnym sensie poświęcenia i innych, im
podobnych, pokrewnych wartości.
Spośród wielu ważnych
wartości, zdecydowałem się do mojego osobistego komentarza wybrać 12, bez
jakiejś hierarchicznej kolejności. Mogą one stanowić zbiór potrzebnych
elementów, dla w miarę kompletnego obrazu całości. Taki rodzaj „Dodekalogu muzycznego partnerstwa”.
Są
to:
Wartość
pierwsza:
Wspólna, wzajemna odpowiedzialność za
całość przedsięwzięcia.
Solista
działa sam jeden, indywidualnie, na swoją wyłączną odpowiedzialność. Jego jest
sukces i jego jest niepowodzenie. Nie musi z nikim i z niczym się liczyć.
W partnerskim
działaniu zespołowym, odpowiedzialność ma podwójny charakter: za element, lub
może elementy działania realizowane przez siebie oraz za walor całości.
Wykonawca działający w zespole, winien więc być w pełni świadom, że marnie
realizowane przez niego powinności , degradują rezultat finalny.
Wartość
druga:
Wzajemność
Niepodobieństwem
jest wyobrazić sobie partnerstwo w jedną stronę, podobnie jak przyjaźń w jedną
stronę. Te dwie, być może najpiękniejsze relacje pomiędzy ludźmi, bez
wzajemności, po prostu nie istnieją.
Jedynie, w pewny
sensie, można sobie wyobrazić miłość w jedną stronę, miłość nieodwzajemnioną.
Oczekiwanie szczęścia i sukcesu w takim układzie jest osobistą sprawą zakochanego,
na jego wyłączną odpowiedzialność.
Od zawsze uważałem -
proszę wybaczyć cytowanie samego siebie – „To, że ja panią, kocham, pani do
niczego nie zobowiązuje, a mnie, do niczego nie upoważnia”.
Wartość
trzecia:
Rozumienie partnera
Rozumienie partnera
pojmuję zarówno w sensie dosłownym, jak i w sensie szerokim.
Rozumienie w sensie
dosłownym, prostym, wbrew wszelkim pozorom, wydaje się być niepozbawione
znaczenia, bardziej niż się to powszechnie sądzi. Każdy człowiek przecież,
nawet we wspólnym, rodzimym języku, ma specyficzny sposób wysławiania się i
wypowiadania swych myśli, indywidualne poczucie humoru, intonację i styl
zwracania się do bliźnich. Jakże często zdarzają się nieporozumienia, nawet
irytujące, będące wynikiem właśnie tych pozornie błahych drobiazgów!
Rozumienie szersze,
głębiej dotykające całej sfery psychologicznej, to znajomość indywidualnych
cech partnera, jego temperamentu i osobowości.
Wartość
czwarta:
Otwarcie na dialog.
Lubię takie oczywiste
stwierdzenie, ze dwa monologi nie tworzą dialogu. Kiedy każdy z partnerów
zajmuje się wyłącznie swoją kwestią, bez żadnego związku z kwestią partnera,
dialog po prostu nie istnieje.
Wartość
piąta:
Gotowość rozumienia odmienności partnera
Wprawdzie
powszechnie wiadomo, że każdy człowiek jest jednostką unikatową i
niepowtarzalną, ale w zwyczajnych relacjach nader często zapomina się o tym.
Dotyczy to szczególnie dłużej trwającego układu z partnerem. Te zrozumiałe
odmienności mogą stać się problemem, kiedy w miejsce atrakcji zaczyna pojawiać
się trudna do uniknięcia irytacja.
Nie
należy też do najłatwiejszych zaakceptowane faktu, że w równym stopniu gotowość
rozumienia odmienności partnera dotyczy a
rebours nas samych, tzn., że partner winien wzajemnie rozumieć nasze
odmienności, podobnie jak my jego.
Nieoceniona
jest świadomość tego zjawiska, która ułatwia poruszanie się po tym delikatnym i
nader drażliwym terenie.
Wartość
szósta: Wewnętrzna
przestrzeń
Chodzi
mi o przestrzeń myślenia, która zapewnia bezkonfliktowe przebywanie i
współpracę z partnerem, wolne od doktryn, zawężonych preferencji estetycznych,
obciążeń światopoglądowych, moralnych i historycznych, czy nawet śladowych
kojarzeń rasowych.
Taka
przestrzeń, jak wolność, w ogromnej mierze zapewnia luksus i komfort bycia
razem oraz współpracę z partnerem.
Wartość
siódma:
Zdolność równoczesnego słyszenia siebie i
partnera
Jest
to jedna z podstawowych odmienności pomiędzy działaniem solowym (indywidualnym)
i zespołowym. Nie jest z pewnością odkrywcze, jeśli wspomnę, że solista słyszy
wyłącznie sam siebie. Z kolei, działający w zespole, musi, po prostu musi
doskonale rozumieć sam siebie i równocześnie, słuchać i rozumieć partnera.
Jestem
przekonany, że jest to nie tylko zdolność, ale również umiejętność, której
można nauczyć.
Wartość
ósma:
Kultura bycia z drugim człowiekiem.
Chciałoby się powiedzieć, że wymagania
kultury są powinnością bycia z drugim człowiekiem w każdej sytuacji, w równej
mierze profesjonalnej jak i tej, zwyczajnej, codziennej. W moim odczuciu,
powszechne realizowanie oczekiwań kultury w relacjach międzyludzkich, pod
znakiem zapytania stawiałoby konieczność istnienia wszelkich kodeksów i
dekalogów.
W sytuacji wspólnego
działania, kultura zachowania się, wzajemnego zwracania się do siebie w
klimacie kreatywnego napięcia i zaangażowania w pracę, wydaje się być czymś
szczególnie oczekiwanym.
Wobec pojawiających
się napięć, wspomniana przed chwilą kultura, takt i dobra wola, oraz ludzka
życzliwość w ich rozwiązywaniu, są po prostu nieocenione.
Wartość
dziewiąta:
Takt w rozwiązywaniu napięć
Jestem
przekonany, że w partnerstwie, nawet najpełniejszym i najdoskonalszym, pewne
napięcia są nieuniknione. Przecież naiwnością byłby oczekiwanie, że partnerstwo
jest jakąś permanentną sielanką.
Napięcia
w partnerstwie są być może wynikiem złożoności ludzkiej natury, ale również
pozornie drobnych sytuacji, które mogą nieść w sobie ukrytą groźbę
poważniejszego konfliktu.
Wydaje
się również, że walka przynależy istocie człowieczeństwa. Ważne, żeby w walce
wektory sił były skierowane ku wspólnemu dobru, a nie przeciwko sobie.
Warto może też
uświadomić sobie, że pewne niewygody, które odczuwam podczas bycia z drugim
człowiekiem, są w jakimś sensie wzajemne, tzn., że partner może również
odczuwać niewygody bycia ze mną. (Wciąż to partnerskie oczekiwanie wzajemności!)
Wartość
dziesiąta:
Zdolność akceptowania kompromisu
Próby
uniformizacji na ogół kończą się niepowodzeniem. Tu właśnie jest miejsce na
kompromis, umożliwiający swobodę wypowiedzi. W delikatnej materii pewnych
preferencji, jest to chyba czymś oczywistym. A pewne odmienności i niuanse
poglądów, które wynikają ze zrozumiałych różnic indywidualnych, mogą działanie
wręcz uatrakcyjnić i ubarwić.
Wartość
jedenasta:
Zaufanie i szacunek do partnera
Zaufanie
i szacunek do wartości partnera są czyś ewidentnym. Oczywiście, zaufanie i szacunek nie tylko do
umiejętności ogólnych, profesjonalnych, ale również do wartości czysto
ludzkich, postawy życiowej, sposobu postępowania z drugim człowiekiem, radzenia
sobie z trudnościami i rozlicznymi problemami współżycia. Jednym słowem, do
wszystkiego, co składa się na pełny obraz osobowości.
Wartość
dwunasta:
Rozumienie niedoskonałości partnera i…
swoich własnych
Od
razu chciałoby się zacytować angielskie: ”Nobody
is perfect”, ”Nikt nie jest doskonały”. I nie jest to zwyczajne porzekadło.
Rozumienie i aprobata tego pozornego drobiazgu, chroni przed szkodliwą,
niekiedy ekscesywną irytacją, a w stosunku do siebie samego, pozwala zachować
dystans wobec własnych niedoskonałości.
Być może nawet zapobiega destruktywnej frustracji i ekscesywnej
rozterce.
Wszak,
Errare humanum est. Błądzenie jest rzeczą
ludzką. Błąd jest wliczony w koszt
postępu i rozwoju. A lęk przed błędem może być gorszy i bardziej szkodliwy niż
sam błąd. Ode mnie zależy, czy w tym, w
gruncie rzeczy niemiłym zjawisku potrafię dostrzec element pozytywny,
kreatywny, czy jedynie destruktywny i negatywny.
Jak
wspomniałem, mój komentarz do encyklopedycznej definicji partnerstwa jest
osobisty, nazwałbym go nawet, autorski. Wymiar pojęcia partnerstwa, wydaje się
być bardzo rozległy i jakieś omówienie go na miarę kompletnego, z trudem
zmieściłoby się w pokaźnej trylogii. Dlatego też, selekcja jest nieunikniona.
Mam nadzieję, że elementy, które przedstawiłem, maja szansę dać w miarę zwięzły
i konkretny obraz tej absolutnie fascynującej relacji profesjonalnej i
międzyludzkiej.
Zdaję sobie również
sprawę z tego, iż moje refleksje o partnerstwie mają charakter idei, która
niekoniecznie znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ale pocieszam się, że
nawet Dekalog, ze swoim „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż”, „Nie kradnij”, jakże
często nijak się ma do tego, co dzieje się pomiędzy ludźmi.
Nie skrywam też, że
marzy mi się, aby partnerstwem, tym cudownym, fascynującym pojęciem zajął się
na serio jakiś profesjonalny filozof, jakiś Sokrates, może jakiś poeta, jakiś
Szekspir albo ktoś, jak nasz Kotarbiński.
KONGRES KULTURY 2016
Warszawa, 7
października 2016