Tekst
wygłoszony na dorocznym spotkaniu ECMTA (Europejskie Stowarzyszenie Nauczycieli
Muzyki Kameralnej), w Warszawie, 29
kwietnia 2016 r.
Prof.
Jerzy MARCHWIŃSKI
Edukacja
Muzyczna w Polsce
Informacje
wstępne:
Od roku
1945 (zakończenie II Wojny Światowej), edukacja muzyczna w Polsce oparta jest
na systemie trzystopniowym: podstawowym, średnim i wyższym. Stopień podstawowy,
odpowiada ogólnokształcącej szkole podstawowej; stopień II, średni, odpowiada
licealnemu i wyższy, to w założeniu poziom uniwersytecki, akademicki.
Szkoła I
stopnia wyposaża uczniów w podstawowe informacje o muzyce, a średnia i wyższa,
przygotowują do profesji zawodowego muzyka.
Wydaje mi
się, że ilość państwowych szkół stopnia podstawowego i średniego możnaby podać
jedynie w wartościach przybliżonych, ze względu na powstające wciąż nowe oraz
modyfikujące się dotychczas istniejące. Dość intensywnie rozwija się również
szkolnictwo prywatne, rządzące się swoimi prawami.
Charakter
wymagań dydaktycznych jest, jeśli nie identyczny dla wszystkich szkół I i II
stopnia, to w każdym razie bardzo zbliżony. Niezależnie od zalecanego
centralnie programu, istnieje spora przestrzeń dla kreatywnej inwencji
pedagogów i dyrektorów.
Aktualnie
działających wyższych uczelni muzycznych w Kraju jest: 7 Akademii oraz jeden
Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie
Chociaż
wszystkie 7 Akademii i Uniwersytet Muzyczne działają w podobnej strukturze
wydziałów wykonawczych i teoretycznych, są to de facto niezależne centra. Różnice poziomów pomiędzy nimi, to
oczywista kwestia walorów kadry pedagogicznej i mniejszej lub większej, losowej
obecności zdolnych studentów, oraz - być może - charakteru profesjonalnej
mentalności.
Refleksja
o unikatowości Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina (UMFC) w Warszawie:
Niezależnie
od zrozumiałych, indywidualnych kolorytów naszych muzycznych Akademii, jest
jedna dziedzina, która je odróżnia od UMFC. Jest to problem stosunku do grania
duetów z udziałem fortepianu. Zwykle, pianista jest postrzegany niemal
wyłącznie, jako solista. Kiedy wykonuje z innym muzykiem, w duecie ze
śpiewakiem albo instrumentalistą (z wyjątkiem duetów fortepianowych), natychmiast
bywa postrzegany, jako akompaniator. A przecież, duet jest podstawą
partnerstwa!
Uniwersytet
Chopina jest jedyną polską uczelnią muzyczną, w której na Wydziale Fortepianu,
dotychczasowym bastionie wykonawstwa solowego, znajdują się dwie, pełnoprawne
katedry: Katedra Fortepianu Solowego i Katedra Kameralistyki Fortepianowej
(KKF). Katedra ta przygotowuje pianistów do współpracy zespołowej w oparciu o
ideę muzycznego partnerstwa.
Od zawsze postrzegałem dwie funkcje
grania duetowego z udziałem pianisty: artystyczną i usługową. Od narodzin mej
idei katedry kameralistyki fortepianowej, funkcja artystyczna (partnerstwo)
była absolutnie preferencyjna. Usługową, czyli akompaniatorską (rzemieślniczą -
wyraźnie odróżniam profesję od rzemiosła, artystę od rzemieślnika, we wszelkich
możliwych formach) -, zawsze traktowałem, jako wtórną. Zawsze też, z mojej
perspektywy były to dla członków KKF refleksje do swobodnego zaakceptowania, a
nie bezwzględnie obwiązujący kanon.
Partnerska idea artystyczna jest podstawą istnienia KKF na
Wydziale Fortepianu. W moim pojmowaniu i jego promocji od zawsze, Wydział
Fortepianu kształci mistrzów i artystów; katedra solowa kształci mistrzów i
artystów grania solowego, a KKF, kształci mistrzów i artystów wykonawstwa
zespołowego. Przygotowanie pianistów do funkcji wszelkiego autoramentu
akompaniatorów i coachów (rzemieślników) w okresie
studiów ma cechy propedeutyczne, a kształcenie zawodowe preferencyjne jest
dopiero po studiach.
I to właśnie jest mój przekaz całego życia, również
aktualnie. Jestem przekonany, że oczekuje on promocji w całym systemie edukacji
pianistów, ponieważ powszechnie wciąż trwa presja fałszywej idei, że
kształcenie pianistów w wykonawstwie duetowym (z wyjątkiem duetów
fortepianowych), to głównie przygotowanie akompaniatorów, w tym
akompaniatorów-rzemieślników, a nie mistrzów i artystów, partnerów. Presja ta
wydaje się istnieć nie tylko w Polsce.
Jestem
niemal pewien, że dla znacznej części środowiska muzyków, problem
aktywności zespołowej,
wliczając w to problem pianistów, jest pozornie problemem mało ważnym, niemal
niszowym. W moim postrzeganiu, jest to szalenie błędna per-spektywa.
Przy
bliższym i bardziej uważnym przyjrzeniu się środowisku muzyków można wyraźnie dostrzec,
że solistów, czyli tych, którzy wykonują muzykę absolutnie samotnie, w pojedynkę,
jest bardzo mało, niemal garstka, a wszyscy pozostali, czyli bardzo wielu, są de facto muzykami zespołowymi, których wykonawcza
aktywność artystyczna odbywa się z udziałem i w asyście innych. W tym kontekście,
fundament muzycznego partnerstwa wydaje się być najbardziej korzystny,
potrzebny i kreatywny.
Wszelkie
układy, w których jeden wykonawca jest uprzywilejowany a drugi subordynowany,
czyli układ typu solista-akompaniator, są szkodliwe zarówno tzw. socjalnie jak
nade wszystko artystycznie. Formowanie przez zdeprawowanych pedagogów np.
skrzypiec, dla których Sonaty Beethovena (für Klavier und Violine!), są wciąż
utworami skrzypcowymi z akompaniamentem fortepianu, jest wręcz kompromitujące i
artystycznie degradujące. (Dla wyjaśnienia podkreślam, że rola usługowa tzw.
akompaniatora jest niezbędna we wszystkich formach coachingu i form pokrewnych). Dla pełnego obrazu sytuacji podkreślam,
że problem ten dotyczy ogromnej liczby wykonawców i w żadnym wypadku nie może
być kojarzony z marginesem lub wspomnianą niszą.)
Jest to
powód, dla którego uważam niewątpliwie wyjątkowy przypadek UMFC za szczególnie
cenny i odważny, bardzo pozytywnie świadczący o otwartości warszawskiego środowiska.
Na Uniwersytecie Chopina idea muzycznego partnerstwa jest skutecznie
realizowana.
3
refleksje końcowe:
1.
Gdybym miał napisać refleksje o światowej
edukacji muzycznej, sadzę, że ich treść i charakter mógłby być niemal
identyczny do tego, o edukacji muzycznej w Polsce. Też te same oddzielne
centra, z lokalnym charakterem, o różnym poziomie warunkowanym walorami pedagogów
i młodych adeptów, niezależne poszukiwanie drogi na szczyt muzycznego Parnasu.
I tak być powinno. Przecież, na szczęście, nie ma jednego, obowiązującego
systemu ani nawet niezawodnego sposobu na dotarcie do doskonałości.
2.
Problem partnerstwa, dotyczący niezliczonej
ilości wykonawców różnego autoramentu i specjalności, szczególnie pianistów, również
w świecie podobny bywa temu znad Wisły. Miałem szansę odwiedzić chyba całą koronę
Himalajów muzycznej edukacji, wliczając w to Konserwatorium Moskiewskie, The
Juilliard School of Music, Filadelfijski Curtis Institute of Music, Royal
College of Music, Paryskie Conservatoire de Musique, nawet Conservatorio Reina Sofia
i sporą ilość nieco mniej renomowanych. Wszędzie to samo. Różne metody, różny poziom,
różna skuteczność kształcenia. I wszędzie, ta mniej lub bardziej zdeformowana
relacja z duetowym graniem zespołowym pianistów. Gdzieś, spoza szyldu szumnych
deklaracji o znaczeniu i powadze problemu partnerstwa, mrugał do mnie sprytnie zakamuflowany
duch akompaniatora. Wierzę jednak, że ten „upiorek” odejdzie kiedyś do
historycznego lamusa!
3.
Nie waham się przed wygłoszeniem opinii, że
działający w Polsce system edukacji muzycznej jest pozytywny, zapewniający
godziwy poziom profesjonalny swych absolwentów. Podczas mych światowych
peregrynacji, wielokrotnie przepytywałem spotykanych polskich muzyków,
działających zagranicą w różnych muzycznych instytucjach, jak sami oceniają
wyposażenie profesjonalne, które otrzymali w Kraju. Wszyscy bez wyjątku zapewniali,
że pozytywnie, chociaż nie bezkrytycznie – a czy w ogóle istnieją jakiekolwiek
systemy doskonałe, bez wad? -, że w konfrontacji ze swoimi pokoleniowymi
rówieśnikami, wliczając w to absolwentów najbardziej renomowanych uczelni
światowych, wcale nie czuli się jak ubodzy krewni. Wręcz, bardzo często, bez
problemu zajmowali pozycje środowiskowych leaderów.
(jmarchwinski@gmail.com)