piątek, 10 lutego 2012

PODSUMOWANIE I KONKURSU DUETÓW Z FORTEPIANEM.

3 pytania p.Ewy Skardowskiej dla „Twojej Muzy”


1. Jakie wrażenia z Konkursu pozostaną najsilniej w Pana pamięci?

Tych wrażeń było całkiem sporo. Poczynając od tego, że był to „konkurs debiutów”. W ogóle pierwszy, uniwersalny konkurs duetów z fortepianem, a więc zespołowy, z założenia obejmujący wszystkie możliwe układy fortepianu z instrumentami i ze śpiewem.

Fundament ideowy konkursu duetów postrzegam bardzo prosto: każdy muzyk ma tylko dwie alternatywy wykonawcze, albo wykonuje sam, albo z kimś, czyli zespołowo. Podstawą wykonania zespołowego jest układ duetowy. Tak, jak w życiu. Albo jest się samemu, albo w układzie z kimś. Jeśli wykonuje się muzykę sam, solo, to oczywiście wiadomo, że jest się zamkniętym w świecie, w którym wszystko dzieje się na własną wyłączną odpowiedzialność; kiedy występuje się z kimś, w układzie z drugim wykonawcą, z drugim człowiekiem, wchodzi się w mistyczny świat bycia razem, ze wspólną odpowiedzialnością za sukces lub porażkę. Również tak jak w życiu.

Relacje w układzie duetowym mają też tylko dwie alternatywy: są albo partnerskie, albo solistyczno-akompaniatorskie. Relacje partnerskie od zawsze postrzegam jako kreatywne, dające ogromne szanse na sukces bycia razem, w opozycji do relacji solistyczno-akompaniatorskiej, skrzywionej i anachronicznej zarówno w duecie muzycznym jak i życiowym.

Pogląd ten lansowałem od zarania idei konkursu duetów, która pojawiła się równolegle u prof. Maji Nosowskiej i u mnie, jakby jeszcze jeden dowód naszego profesjonalnego, uczelnianego partnerstwa.

Nie skrywam, że miałem wielką tremę przed tym konkursem, ponieważ, jak wspomniałem, był to konkurs debiutów: prof. Maji Nosowskiej jako dyrektora artystycznego, p. Beaty Szebesczyk jako dyrektora biura konkursu, p. Grzegorza Skrobińskiego i Bartosza Bednarczyka, obydwu jako sekretarzy jury i w końcu mój, jako przewodniczącego jury.

Generalnie, oceniam te debiuty pozytywnie. Prof. Nosowska wykonała gigantyczną pracę, wymagającą nieprawdopodobnego wysiłku i determinacji, aby sprostać problemom pozyskiwania funduszów, sponsorów i innych decydentów; P. Beata, z wdziękiem i niebywałą skutecznością rozwiązała wielką obfitość mniejszych i większych łamigłówek logistycznych, a sekretarze, zapewnili potrzebny komfort jurorom. Idea konkursu wydaje się być trafiona, co potwierdziła ilość zgłoszeń (ponad 60) i zdumiewająco wysoki poziom niemal wszystkich uczestników.

2. Jak czuł się Pani w roli przewodniczącego jury Konkursu?

Wprawdzie był to również mój debiut w tej roli, ale miałem już spore doświadczenie jako przewodniczący uczelnianych komisji egzaminacyjnych. W istocie, różnic prawie nie ma, więc i problemów nie było. Udało nam się stworzyć chyba optymalny skład jury, czyli: pianiści, instrumentaliści, wokaliści, krytyk muzyczny i impresario.

Z pełną świadomością starałem się realizować klimat wolności i przestrzeni w ocenianiu, w pełnym poszanowaniu indywidualnych kryteriów. Nie sugerowałem niczego. Sądzę, że nie popełniłem nadużycia, mówiąc na pierwszym posiedzeniu Jury, z uprzywilejowanej pozycji przewodniczącego, o moich kryteriach oceniania, których wiodącym będzie ocena partnerstwa pomiędzy wykonawcami. Kryterium to konsekwentnie realizowałem a jurorzy też nie wydawali się mieć z tym problemów.

Klimat jurorowania był autentycznie przyjacielski, emocjonalny, poważny ale jednocześnie uśmiechnięty i serdeczny, bardzo odpowiedzialny profesjonalnie.

3. Jak podsumowałby Pan ten Konkurs?

Generalnie, postrzegany z pozycji jurora, ten konkurs jest rzeczywiście odmienny od wszystkich innych, które oceniałem. Tamte były głownie konkursami wykonawczymi, ten, był muzyczny. Dlatego też, nazwałem go „igrzyskami muzycznymi”.

Klimat ten potwierdzili wszyscy uczestnicy z którymi udało mi się rozmawiać, zarówno laureaci jak i ci, dla których nie starczyło nagród a nawet miejsca w drugim etapie. Zwierzenia wielu napełniły mnie szczerą radością kiedy mówili, że zabiorą ze sobą ideę partnerstwa na zawsze, na całe życie, nie tylko muzyczne.

Od początku postrzegałem konkurs nie jako uczelniany, chociaż odbył się we wspaniałomyślnie oddanych nam przez władze UMFC do dyspozycji warunkach zarówno lokalowych jak i obsługi. W moim pojmowaniu, był to konkurs dla młodych artystów, realizujących się w duecie. Jest bardzo wiele konkursów wykonawczych, indywidualnych; ten jest unikatowy, oparty o uniwersalną ideę duetu jako fundamentu grania zespołowego, realizowanego w klimacie partnerstwa. Docelowo marzy mi się aby nasz konkurs pozostał na trwale w środowisku muzycznym, szczególnie młodym, jako potwierdzenie waloru grania zespołowego.


10 luty 2012

środa, 8 lutego 2012

Kilka słów podczas uroczystości wręczenia nagród I Konkursu Duetów z Fortepianem, 8 lutego 2012

Proszę Państwa.

Tylko 3 słowa. No, może bardziej, 3 akapity.

Pierwszy, o samym konkursie. Istnieją tylko dwie alternatywy wykonawcze dla każdego muzyka. Albo wykonuje dzieło muzyczne sam, solo, albo z kimś, czyli w zespole. Innej alternatywy nie ma.

Formą fundamentalną zespołu jest duet. W duecie, jak w soczewce, skupiają się wszystkie istotne cechy wspólnego wykonywania muzyki, poprzez liczniejsze zespoły, aż do wielkiej orkiestry włącznie.

Spośród możliwych układów duetowych, ten z fortepianem jest najbardziej powszechny. Inne układy instrumentalne są sporadyczne.

Najbardziej pożądanym, najbardziej kreatywnym, jest układ partnerski, dobrowolny, pomiędzy ludźmi wolnymi, współodpowiedzialnymi za sukces wykonania. Jest to układ godny, dający najwięcej szans sukcesu bycia razem z drugim człowiekiem. Partnerstwo jest w opozycji wobec relacji typu solista-akompaniator, w którym to układzie, jeden z wykonawców jest jakby a priori uprzywilejowany, a drugi subordynowany. Identycznie jak w życiu.

Cel naszego Konkursu jest profesjonalny i psychologiczny. Profesjonalny, chyba nie wymaga komentarza, a psychologiczny, to właśnie pielęgnacja idei partnerstwa.

Drugi akapit, o prof. Maji Nosowskiej. Pani Profesor, jakby z urzędu, wypowiedziała słowa wdzięczności do wszystkich, którzy przyczynili się do urzeczywistnienia konkursu. Teraz moja kolej, żeby powiedzieć słowo o niej samej. Bez jej inicjatywy, bezprzykładnej determinacji, entuzjazmu, zaangażowania, optymizmu, często wystawianym na ciężkie próby, logistyczna realizacja tego skomplikowanego przedsięwzięcia, byłaby zwyczajnie, niemożliwa. Wielkie jej się należą podziękowania i wyrazy najwyższego uznania.

Wreszcie trzeci akapit, o tym co najważniejsze i najcenniejsze, o młodych uczestnikach konkursu. Moi drodzy! Konkurs stworzyliśmy dla Was. Chcieliśmy dać wam możliwość uczestniczenia w tych muzycznych igrzyskach dla zrozumiałej inwestycji profesjonalnej i żywego uświadomienia waloru wykonywania w duecie.

Nie skrywam, że wielką radość sprawił nam wasz liczny udział w pierwszym konkursie. Samo przygotowanie, udział w tej potyczce z rówieśnikami, jest korzyścią i sukcesem.

Oczywiście, miło jest mieć wymierny sukces potwierdzony nagrodami, ale proszę, potraktujcie już sam udział jako inwestycję profesjonalną, która może w nieoczekiwany sposób wspomóc was na drodze do artystycznego parnasu.

Wszystkim wam życzę niegasnącej wytrwałości w doskonaleniu profesji. Nigdy nie rozstawajcie się ze świadomością, że to, czym się zajmujecie jest nieśmiertelna sztuka. Że artystami możecie być wtedy, kiedy wykonujecie muzykę sami, solo, jak i wtedy, kiedy uczestniczycie w mistycznej przygodzie wspólnego kreowania. Spełniajcie Waszą powinność wobec dobra powierzonego, Waszych talentów, bez względu na ich wymiar, aby móc najlepiej służyć pięknu, które będziecie ofiarowywać innym.

środa, 1 lutego 2012

Słowo do Jurorów I Konkursu Duetów z Fortepianem na pierwszym posiedzeniu Jury w dniu 1 lutego 2012

Otóż, proszę Państwa, wydaje się być czymś oczywistym, że każdy z wykonawców muzyki, ma tylko dwie alternatywy występowania: albo sam, solo, albo z kimś, czyli w zespole. Innych alternatyw nie widzę. Solo, to oczywiście wtedy, kiedy sam jeden realizuje całe dzieło muzyczne, wszystkie jego elementy; z kimś, to wtedy kiedy realizuje dzieło wspólnie, w zespole, z wszystkimi konsekwencjami takiego układu. Kiedy gra solo, jest zamknięty w swoim wyłącznym świecie; kiedy gra z kimś, przebywa wraz z bliźnim w mistycznym świecie wspólnego wykonywania muzyki.

W moim odczuciu, podstawowym, najprostszym elementem grania zespołowego jest duet. To w nim zawarte są wszystkie kardynalne wskazania współpracy z drugim wykonawcą, zarówno te profesjonalne jak i psychologiczne. Wszystkie inne, te bardziej liczne układy od tria poczynając a wielkiej orkiestrze symfonicznej kończąc, wspierają się na fundamencie tego układu podstawowego.

Najbardziej powszechną formą duetu wydaje się być duet z fortepianem. Wszystkie inne, typu dwa instrumenty orkiestrowe, np. dwoje skrzypiec lub skrzypce z wiolonczelą, albo dwoje śpiewaków a capella, pojawiają się bardzo rzadko. Stąd właśnie nasze pragnienie promocji idei duetu z fortepianem.

Wciąż istnieje i nawet ma się całkiem dobrze postrzeganie duetu z pianistą, jako układu solisty z akompaniatorem. Nie zdarza się to w przypadku duetu dwu instrumentów, wspominanych skrzypiec z wiolonczelą, aby np. wiolonczelista był postrzegany jako akompaniator skrzypka, lub na odwrót. Mało tego, nawet klawesynista lub organista grający ze skrzypkiem nie jest określany mianem akompaniatora.

Od zawsze, od studenckich czasów, postrzegałem pianistę grającego z instrumentalistą lub śpiewakiem jako pianistę, nigdy jako akompaniatora. Zawsze we dwóch lub we dwoje wykonywali jeden utwór, dla dwu muzyków, z których jeden był instrumentalistą lub śpiewakiem, a drugi pianistą, nie akompaniatorem, bez względu na to, czy chodziło np. o sonaty czy o prostą pieśń Moniuszki. Relacje pomiędzy wykonawcami zawsze postrzegałem jako relacje pomiędzy dwoma niezależnymi, w pełni odpowiedzialnym artystami, oparte na idei partnerstwa i sojuszu, współodpowiedzialnymi za jakość wykonania. Ich ważność wynikała ze struktury dzieła a nie z pozaartystycznego, apriorycznego uprzywilejowania lub subordynacji drugiego, jak to ma miejsce w układzie solista-akompaniator.

Głównym celem Konkursu, oprócz ewidentnie profesjonalnego, jest właśnie kontynuowanie promocji idei partnerstwa, oraz skupionych jak w soczewce fundamentalnych prawideł wspólnego wykonywania muzyki w układzie duetowym. Jestem w pełni świadom, że idea ta ma charakter unikatowy, zwłaszcza w proponowanej przez nas wersji uniwersalnej, kiedy duet traktuje się jako pojęcie ogólne i nadrzędne, a nie ograniczone np. do duetów skrzypce z fortepianem, lub głos z fortepianem. Tu, jakby na marginesie muszę wspomnieć, że za tego typu konkursami potrafi się kryć, mimo wszystko, zakamuflowana mniej lub bardziej wyraźnie idea śpiewu z akompaniamentem. Nawet we wiedeńskim, schubertowskim, tzw. konkursie duetów śpiew-fortepian, organizatorzy anonsują w regulaminie, że jeśli śpiewak pojawi się na konkursie bez pianisty, to wtedy organizatorzy zapewnią mu akompaniatora (sic!).

Każdy z Państwa będzie, co oczywiste, oceniać według własnych kryteriów. Korzystając z formalnego przywileju bycia przewodniczącym Jury pragnę tylko Państwu powiedzieć, jakimi kryteriami będę się osobiście kierować. Otóż głównym i naczelnym kryterium, będzie partnerstwo pomiędzy wykonawcami. Ich indywidualną jakość profesjonalną będę oczywiście brać pod uwagę, ale tylko jako wartość dodatkową. O ocenie stylu wykonania i jego walorów estetycznych nawet nie wspominam, jako o czymś niemal samo przez się zrozumiałym.

Staraliśmy się tak skomponować skład Jury, aby tworzyło możliwie kompletny zakres kompetencji. Obok pianistów są śpiewacy, instrumentaliści, jest krytyk muzyczny i impresario. Przyznam, że nie widzę innej, bardziej pojemnej opcji. Jako autor regulaminu Jury, zachowuję pełną świadomość, że idealny regulamin ocen w tak niewiarygodnej dziedzinie jak sztuka, po prostu nie istnieje. Bez akceptowania konsensusu, chyba nie udałoby się w ogóle skompletować jury oceniającego sztukę. Zaproponowałem, w oparciu o moje wręcz niepoprawne i niekorygowalne zaufanie do innych, aby jurorzy mogli głosować na swoich uczniów a także, żeby nie okaleczeć wyników o eliminowanie ocen skrajnych. Propozycje te będą poddane głosowaniu. Wola większości zadecyduje o wyborze.

Generalnie, uważam ten regulamin nie jako kodeks albo dekalog, lub coś pokrewnego. Jest to narzędzie, którym będziemy się posługiwać, wolni od alienacji wszelkiego autoramentu i od zniewolenia. Dominantą zawsze będzie Człowiek, czyli my a nie stworzone przez nas narzędzie. Nawet jeśli się pomylimy w ocenach, to my sami będziemy za to odpowiedzialni, bez uwłaczającego zasłaniania się literą regulaminu. W sytuacjach tego wymagających, będziemy rozmawiać, dyskutować, nawet się spierać w poczuciu pełnej wolności wypowiedzi, bezpieczni od obawy, że cokolwiek powiemy może zostać użyte przeciwko nam.

Życzę nam wszystkim trafnych wyborów, spełnionych prognoz i wielu pięknych przeżyć konkursowych.

Jerzy Marchwiński
1 lutego 2012, UMFC